Spektakl teatralny pt. „Pewnego razu w niebie” oraz jesienny spacer po Pszczynie


Najpierw odpowiednio się do tego przygotowały. Panie opowiedziały im, jak należy zachować w teatrze. Potem część grupy udała się do Pszczyny. Klasa III gotowa do wyjazdu stała w drzwiach i wypatrywała autobusu. Przyjechał po czasie, bo stał w korku, ale na szczęście biegiem doszliśmy na czas. Kiedy wszyscy wygodnie się rozsiedli, zaczęło się przedstawienie. Najpierw na scenie pojawiły się anioły. Grzeczne, uprzejme i sumiennie wypełniające swoje obowiązki. Prawdziwa sielanka. Ale zza kurtyny dochodziły głosy i co jakiś czas wybiegał stamtąd diabeł. Za pierwszym razem niektórzy trochę się wystraszyli, ale nie znalazł się nikt, kto by płakał. I tak zaczęły się przepychanki między dwoma światami, jednym dobrym i godnym naśladowania, drugim mrocznym i nastawionym na robienie innym na złość. To tak czasami jak miedzy nami. Dekoracja była niecodzienna, jak na niebo, piekła nie było widać. Rekwizyty zostały odpowiednio dobrane. Kostiumy zrobiono prostymi metodami. Najważniejsza była bieli czerń z odrobiną czerwieni. Nikomu nie przeszkadzało to, ze anioły nie mają skrzydeł i aureoli, a diabły ogonów i rogów. Aktorzy, uczniowie szkoły podstawowej i średniej, spisali się doskonale. Nagrodzeni zostali wielkimi brawami.A co najbardziej spodobało się małym widzom? Walka na poduchy, które leciały też w stronę widowni. Niestety, trzeba było je oddać.

Klasa III nie wróciła zaraz po przestawieniu do szkoły, tylko wraz z paniami udała się do pszczyńskiego parku.Zrobiła sobie przerwę od lekcji, takich w szkole, bo podczas spaceru pani Dorotka pytała wszystkich o warstwy lasu, o to, jakie zwierzęta i rośliny można w nich spotkać. To była powtórka przed piątkowym sprawdzianem.Oprócz przyrody była również lekcja historii. Wychowawczyni pokazała dzieciom cmentarz Anhaltów, opowiedziała im o rodzie Hochbergów. To oni byli jednymi z właścicieli pałacu. Dzieci zobaczyły kapsułę czasu i zgadywały, kto dożyje jej otwarcia. Na koniec doszły do zamku, gdzie usłyszały legendę o strzegących go lwach.Spacer, śniadanie w parku, zbieganie z górki, pozowanie do zdjęć, zbieranie liści i żołędzi przyniosły uczniom wiele radości. To jednak nie był koniec. Po spacerze po rynku, poszli do Pijalni soków. Poszli? Prawie pobiegli. Ustawili się w gigantycznej kolejce i po kolei zamawiali ulubione słodkości.Następnie udali się do miejsca pochówku prochów żołnierzy, którzy polegli, broniąc Ćwiklic, zapalili znicz i ruszyli do autobusu.Do szkoły dotarli prosto na obiad. Potem większość z nich została jeszcze z paniami na placu zabaw.

Tekst i zdjęcia: MWR

Komentarze są wyłączone